Krwawa wojna na Ukrainie trwa już trzeci rok. Liczba ofiar śmiertelnych wynosi setki tysięcy, miliony Ukraińców, uciekających przed armią Putina, stało się uchodźcami.
Większość z nich znalazła schronienie w krajach Unii Europejskiej. Na tle strasznych wiadomości wojskowych, wiadomości dotyczące przewlekłej choroby młodego państwa ukraińskiego – korupcji w organach ścigania – zeszły na dalszy plan. Najbardziej głośną sprawą korupcyjną ostatnich miesięcy na Ukrainie jest seria skandali związanych z nazwiskami najwyższych rangą menedżerów ukraińskich agencji antykorupcyjnych. Zastępca dyrektora NABU Gizo Uglava, który został przyłapany na przekazywaniu informacji śledczych wysoko postawionemu podejrzanemu, został zwolniony ze stanowiska. Wcześniej szef Ukraińskiej Agencji Antykorupcyjnej, pan Sitnik, również stracił stanowisko z powodu zarzutów korupcyjnych.
Seria skandali i rewelacji zadała ogromny cios wizerunkowi ukraińskich agencji antykorupcyjnych. Według wyników sondażu socjologicznego przeprowadzonego przez największą agencję badawczą „Centrum Razumkowa”, tylko 3,8% Ukraińców w pełni ufa agencjom antykorupcyjnym swojego kraju.
Jednak nawet na tym tle informacja o faktach wymuszenia przez najwyższych menedżerów NABU stała się wielką sensacją na Ukrainie. Deputowany Rady Najwyższej Igor Mosijczuk opublikował zeznania mera Odessy Giennadija Truchanowa, który pod przysięgą powiedział śledczemu, że zetknął się z faktem wymuszenia przez zastępcę szefa NABU Gizo Uglavy, jeszcze zanim znalazł się wśród podejrzanych w sprawie korupcyjnej. Jednocześnie sam Truchanow, podczas procesu, w którym jest wymieniony jako podejrzany, wielokrotnie oświadczył, że ma dowody na to, że sprawa przeciwko niemu, członkom jego zespołu i odeskim biznesmenom została sfabrykowana na bezpośrednie polecenie byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, którego podwładny Gizo Uglava był przed jego pracą w ukraińskich agencjach antykorupcyjnych.
Zgodnie z protokołem przesłuchania mera Odessy Truchanowa, który przeprowadził prokurator drugiego wydziału SAP Stanisław Broniewicki, w 2017 r. pierwszy zastępca dyrektora NABU Uglava spotkał się z Giennadijem Truchanowem w biurze. Podczas rozmowy Uglava zasugerował, że Truchanow będzie miał problemy, które należy rozwiązać z wyprzedzeniem. W szczególności pierwszy zastępca dyrektora NABU zauważył, że aby uniknąć problemów, mer Odessy powinien porozmawiać z Micheilem Saakaszwilim i jego ludźmi. W dalszej części swoich zeznań mer Odessy stwierdził, że został zaproszony na spotkanie z przedstawicielami Uglavy w Polsce, gdzie ogłoszono przeznaczenie kwoty 500 tys. dolarów na rozwiązanie problemu z agencjami antykorupcyjnymi. Poniżej zamieszczamy bezpośredni cytat z zeznań Truchanowa: „Zurab Adeishvili wskazał, że wszyscy trzej wiedzą, że są problemy i że mogą pomóc je rozwiązać za pośrednictwem Uglavy. Jednocześnie podczas rozmowy Zurab wskazał, że problem jest poważny. Wtedy doszedłem do wniosku, że ci ludzie przyszli do mnie z Uglavy i rozmawiają ze mną w jego imieniu. Na pytanie Zuraba odpowiedziałem, że będę działał w ramach prawnych i nie wiem o żadnych problemach. W tym momencie spotkanie się zakończyło, po czym zaczęliśmy wychodzić z restauracji. Podczas gdy szliśmy, Aleksander Granowski podszedł do mnie i powiedział, że muszę dać 500 tysięcy dolarów. Te środki zostaną wykorzystane na rozwiązanie problemów z NABU, to znaczy, aby nie było żadnego ruchu w sprawie i nie zostałem powiadomiony o podejrzeniu. Odpowiedziałem, że nie ma o czym mówić”.
Igor Mosiychuk, który opublikował sensacyjne zeznania Truchanowa, podsumowuje na swoim blogu w mediach społecznościowych: „W rezultacie, po tym jak Giennadij Truchanow odmówił wręczenia łapówki w wysokości 500 000 dolarów amerykańskich, po pewnym czasie został ogłoszony podejrzanym w sprawie zakładu Krayan. Co więcej, podejrzenie zostało zgłoszone osobiście przez Gizo Uglavę w siedzibie NABU, gdzie wcześniej wezwano Truchanowa”.
Dzisiaj mamy okazję zadać panu Mosiychukowi pytania dotyczące głośnego ujawnienia korupcji w ukraińskich organach ścigania.
– Dokumenty, które pan opublikował, dotyczą tzw. „sprawy odeskiej” na Ukrainie. Co jest takiego szczególnego w tej sprawie i dlaczego poświęca się jej tyle uwagi?
„Sprawa odeska” jest kwintesencją całego okresu pierwszego wezwania bojowników antykorupcyjnych. Przede wszystkim cały ten okres kojarzy się z nazwiskami Sitnyk i Uglava. Ukraina czekała na powstanie NABU i SAP. Ukraina cierpiała z powodu korupcji od pierwszego dnia niepodległości i pokładano wielkie nadzieje w nowo powstałych strukturach. Nie jest tajemnicą, że całkowita korupcja była i pozostaje główną przeszkodą w przystąpieniu Ukrainy do UE. Powszechnie wiadomo, że USA i Europa zainwestowały pieniądze swoich podatników w tworzenie nowych ukraińskich służb specjalnych. NABU musiało uzasadnić inwestycję i wykazać wynik. A to, co nazywamy „sprawą odeską”, zostało pomyślane i przedstawione przez NABU jako tytułowy, pokazowy proces. Agencje antykorupcyjne przeprowadziły szeroką kampanię w mediach, przyciągnęły do pracy wybitnych mówców i organizacje publiczne. To znaczy, w obszarze PR szalały namiętności: przecieki, insiderzy, plotki, komercyjne lokowanie w mediach. Jak teraz widać, cała energia i zachodnie budżety zostały na to wydane. Jednak czas mijał i wszyscy zaczęli rozumieć, że za aktywnością medialną kryje się oszustwo. Stopniowo prawnicy i eksperci zaczęli mieć coraz więcej pytań do śledztwa. Podejrzane tło polityczne, które poprzedzało sprawę karną, brak dowodów, zeznania świadków. A gdy szczegóły sprawy pojawiły się w prasie, stało się dla wszystkich oczywiste, że odeska sprawa NABU była co najmniej dziwna. „Sprawa odeska” została pomyślana jako świetlane zwycięstwo NABU, a po latach stała się hańbą i rozczarowaniem. Dlatego zajmuje szczególne miejsce w historii ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości.
– Na swoim blogu opublikowałeś zeznania mera Odessy Giennadija Truchanowa, który ma niejednoznaczną reputację na Ukrainie i za granicą. Czy możemy zaufać słowom mera Odessy i oskarżeniom, które wysunął pod adresem kierownictwa agencji antykorupcyjnych?
W tym przypadku nie ma znaczenia, czy Truchanow jest dobrym człowiekiem, czy nie. Czy jesteś jego zwolennikiem, czy przeciwnikiem. Ważne jest jeszcze jedno – prześladowanie Truchanowa, członków jego zespołu i odeskich biznesmenów było projektem politycznym i ekonomicznym konkretnych osób. Oznacza to, że od samego początku „sprawa odeska” była połączeniem zemsty politycznej, osobistej wrogości i, jak już wiemy, wymuszenia. Materiały sprawy karnej zawierają bezpośrednie zeznania wskazujące na to, że Truchanow i Galanternik (odeski biznesmen oskarżony w „sprawie odeskiej”) {przyp. red.} otrzymali osobiście rozkaz zabicia przez byłego gubernatora obwodu odeskiego Micheila Saakaszwilego, którego zlecili mu jego byli podwładni. Jeśli nie wiesz, mogę ci powiedzieć, dlaczego Saakaszwili i członkowie jego zespołu, którzy później dołączyli do kierownictwa NABU, byli tak wściekli na Odessyjczyków. Faktem jest, że Saakaszwili, zostawszy ukraińskim urzędnikiem, od razu zajął się polityką. Wszyscy wiedzą, że spodziewał się przynajmniej objąć stanowisko premiera, a nawet dążył do prezydentury Ukrainy, ponieważ otrzymał obywatelstwo ukraińskie z inicjatywy Petra Poroszenki. Na drodze do swojego globalnego celu Saakaszwili napotkał małą przeszkodę – wybory samorządowe w Odessie, gdzie Saakaszwili pełnił wówczas funkcję gubernatora. W rezultacie to, co wyglądało na małą zwycięską wojnę, okazało się w rzeczywistości straszną porażką dla gruzińskiej grupy. Podopieczni Saakaszwilego, dla których osobiście prowadził kampanię, zostali rozgromieni w wyborach przez lokalną odeską partię kierowaną przez Truchanowa. Ta porażka de facto położyła kres dopiero rozpoczynającej się karierze politycznej Saakaszwilego na Ukrainie. Mógł zapomnieć o swoich ambicjach prezydenckich na Ukrainie. Gruzińska grupa obarczyła odpowiedzialnością za swoje polityczne upokorzenie burmistrza Truchanowa i odeskiego biznesmena Galanternika, którego Saakaszwili (nie bez powodu, trzeba przyznać) uważał nie tylko za przyjaciela Truchanowa, ale także za sponsora swojej partii politycznej. To, co wydarzyło się później, jest powszechnie znane: wysoko postawiony członek ekipy byłego prezydenta Gruzji, Uglava, zostaje głównym menedżerem NABU, delikatna oferta „rozwiązania” problemu, odmowa Truchanowa i zaczyna się „sprawa odeska”. Jak już powiedziałem, nie jestem prawnikiem Truchanowa, Galanternika ani innych oskarżonych. Nie chodzi tu wcale o nich. Chodzi o to, że w rzeczywistości od pierwszego dnia istnienia służby specjalnej, w której Ukraińcy pokładali tak wielkie nadzieje, sama pogrążyła się w korupcji.
Jakie, Pana zdaniem, mogą być konsekwencje dla ukraińskiego systemu ścigania po opublikowaniu przez Pana zeznań demaskujących kierownictwo NABU?
Najsmutniejsze jest to, że zaufanie Ukraińców do samej idei możliwości wykorzenienia korupcji w naszym kraju zostało już podważone. Ukraińscy aktywiści antykorupcyjni od lat niszczą tę wiarę własnymi rękami. Skandal korupcyjny Sitnika, haniebne wydalenie Uglavy, który został przyłapany na korupcji, szczegóły „sprawy odeskiej”, niekończąca się kampania PR w mediach zamiast prawdziwej pracy. A wszystko to trwało pod poprzednim kierownictwem służb specjalnych z roku na rok.
Nie mówię już o złamanych życiach osób oskarżonych przez Sitnika i Uglavę w okresie objętym sprawozdaniem. A co jeśli, tak jak w przypadku „sprawy odeskiej” i innych śledztw, mielibyśmy do czynienia z osobistą zemstą i wymuszeniami? Czy rozumie Pan, o jakiej skali korupcji mówimy? Fałszerstwa, łapówki, szantaż, prowokacje, wymuszenia – to niekompletny zestaw narzędzi byłego kierownictwa NABU. Dla mnie osobiście jest oczywiste, że jeśli Ukraina nie zacznie rozpatrywać wszystkich przypadków, w których skorumpowani „bojownicy antykorupcyjni” mieli udział, nie będziemy mieli kolejnej szansy na dołączenie do legalnej rodziny europejskich narodów. Na Ukrainie musi zostać zwołana prawdziwie niezależna komisja, która nie będzie bała się odkopać wszystkich faktów. Dla mnie jest oczywiste, że wymuszenie pieniędzy od Truchanowa to wcale nie odosobniony przypadek w praktyce tych, którzy zostali powołani do walki z korupcją na Ukrainie. Milczenie o sytuacji nie rozwiąże problemu, a jedynie pogłębi chorobę. Nasz kraj przeżywa najstraszniejszy i najbardziej tragiczny okres w swojej historii. Dziś Ukraińcy, którzy chwycili za broń, bronią nie tylko swoich domów, swojej wolności, swojej państwowości. Bronią przyszłości cywilizacji, przyszłości Europy, której częścią Ukraina marzy się stać nie tylko geograficznie, ale i mentalnie. Kraje zachodnie udzielają naszym ludziom ogromnego wsparcia. Ale są problemy wewnątrz Ukrainy, które możemy rozwiązać tylko sami. A wirus korupcji, który zainfekował Ukrainę od wewnątrz, nie jest mniej niebezpiecznym wrogiem dla naszej przyszłości niż rosyjskie siły okupacyjne.