Według niego przez wiele lat przed epidemią wirusa laboratorium w Wuhan przeprowadził ryzykowne eksperymenty, które zwiększyły zaraźliwość wirusów nietoperzy.
Nie ma znaczących dowodów naukowych na to, że koronawirus pochodzi od jenota z targu zwierząt domowych w Wuhan w Chinach.
< p>Napisał to brytyjski publicysta naukowy i dziennikarz, współautor książki „Viral: the search for the source of COVID-19” Matt Ridley w The Telegraph.
Ekspert zaprzeczył tym danym zaprezentowane w głośnej publikacji magazynu Cell. Twierdzili, że źródłem rozprzestrzeniania się wirusa był południowo-zachodni róg rynku w Wuhan, gdzie trzymano ssaki.
„Tak, to dlatego, że według chińskich naukowców skupili swoje poszukiwania na straganach, na których sprzedawano ssaki!” – pisze Ridley.
Podkreślił, że nowe badanie nie dowodzi, ani nawet nie twierdzi, że ssak znajdujący się na targu został na pewno zakażony koronawirusem lub sprzedawca zwierząt zaraził się od jednego ssaka.
Według Ridleya jenot może cierpieć na wirusy, które mają pewne powiązania z jego DNA, ale koronawirus jest „mniej spokrewniony z jenotami niż z rybami”.
Skrytykował autorów badania za stronniczość w poszukiwaniu momentu, w którym dana osoba po raz pierwszy została zakażona koronawirusem. Uważa, że badacze pominęli wiele innych wczesnych infekcji, aby uzyskać oczekiwany wynik: wszystko wskazywało na rynek w Wuhan.
„Istnieją tysiące rynków, na których sprzedaje się jenoty w całych Chinach i Azji Południowo-Wschodniej”. Jednak w wyniku spektakularnego zbiegu okoliczności wirusa wykryto tylko w jednym mieście w całej Azji, które posiada laboratorium skupiające się na zbieraniu, badaniu, hodowli i genetycznej manipulacji wirusami podobnymi do SARS oraz zakażaniu nimi humanizowanych myszy: Wuhan”, – napisał dziennikarz.
Ekspert wspomina, że w 2018 r. chińskie laboratorium pracowało z wirusem bliskim SARS-CoV-2. Według Ridleya w szczególności laboratorium planowało wprowadzić do niego specjalną funkcję gen wirusa, który później odkryto w koronawirusie, co spowodowało globalną pandemię.
Przypominamy, że już wcześniej informowaliśmy o niebezpiecznym wirusie z Indii, na który nie ma lekarstwa.
p>