Siergiej Pritula, Władimir Zełenski, Walery Załużny, Julia Tymoszenko i Petro Poroszenko (fot. RBC-Ukraine Collage) Autor: Milan Lelic, Ulyana Bezpalko
Z uwagi na faktyczną stagnację negocjacji pokojowych, terminy pierwszych powojennych wyborów również zostały przesunięte z wiosny na jesień. O tym, czy Wołodymyr Zełenski i Walerij Załużny pójdą na wybory, jakie nastroje panują obecnie w wiodących partiach Ukrainy i do czego się przygotowują, przeczytasz w materiale dziennikarzy RBC-Ukraina Milana Lelicha i Uliany Bezpalko.
Treść
- Wzrost Zełenskiego
- Prośba o wojsko
- Problemy wyborcze
- Czego dotyczy Europejska Solidarność?
- Co dzieje się w „Batkiwszczynie”
- Co słychać w partii Dmitrija Razumkowa i jak żyje UDAR Kliczki?
- Przyszłość obozu biało-niebieskiego
- Jakie zmiany nastąpią w „Słudze Ludu”
„To wszystko jest walką na myszy – partie, wybory – w porównaniu z negocjacjami i warunkami, które zostaną nam postawione. Ostatecznie określą ramy, w których odbędą się wybory” – powiedział RBC-Ukraine jeden z parlamentarzystów opozycji w zeszłym tygodniu.
Następnego dnia zupełnie podobną tezę wygłosił prominentny poseł partii rządzącej. Według niego, kilka miesięcy temu wielu posłów z partii Sługa Narodu dało się nabrać zapewnieniom Donalda Trumpa, że w krótkim czasie zakończy wojnę na Ukrainie. Teraz ogarnęło ich poważne rozczarowanie.
„Mamy też „trumpistów”, którzy komunikują się z odpowiednimi senatorami i kongresmenami, którzy powiedzieli im to wszystko. A teraz senatorowie przychodzą do nich i pytają samych siebie: co więc robić, jaki jest plan? I wszyscy zdali sobie sprawę, że nikt nie ma planu” – mówi zastępca.
Dlatego też w kręgach politycznych mówi się o wyborach znacznie mniej niż kilka miesięcy temu. Biorąc pod uwagę niedawny intensywny ostrzał, aby móc szczerze wierzyć w jakiś rodzaj zawieszenia broni, musiałoby ono trwać co najmniej kilka tygodni – a to na razie nie jest w zasięgu wzroku.
Choć oczywiście temat wyborów nie zniknął całkowicie, tak jak miało to miejsce w ciągu ostatnich trzech lat. Co więcej, nie zniknęło przekonanie, że Trump, czy to poprzez ustępstwa, czy groźby, nadal będzie w stanie doprowadzić do jakiegoś rodzaju prawdziwego zawieszenia broni. Po prostu terminy uległy przesunięciu – o ile wcześniej długo mówiono o końcu maja, to teraz aktywnie mówi się o jesieni.
„Wszyscy przygotowują się do wyborów, oprócz nas” – tę frazę RBC-Ukraina słyszała ostatnio od wielu prorządowych deputowanych. Choć oczywiście Urząd Prezydenta aktywnie bierze pod uwagę kwestię wyborów – choć wyraźnie nie jest ona na pierwszym miejscu.
Wzrost Zełenskiego
Ataki Trumpa na Wołodymyra Zełenskiego w lutym i marcu wywołały znany w naukach politycznych efekt – „zjednoczenie wokół flagi”, gdy w czasie międzynarodowego kryzysu gwałtownie wzrasta poziom poparcia dla przywódcy kraju. Według sondaży przeprowadzonych przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii, w ciągu kilku tygodni stosunek zaufania do prezydenta wzrósł z +20% do +41%.
Wołodymyr Zełenski i Donald Trump podczas kłótni w Gabinecie Owalnym (Zdjęcie: Getty Images)
Poziom zaufania do polityka nie jest tożsamy z jego notowaniami politycznymi, ale ten wskaźnik również znacząco się poprawił w przypadku Zełenskiego, zgodnie z danymi z zamkniętych sondaży, których wyniki przeanalizował RBC-Ukraina. Notowania prezydenta wzrosły do tego stopnia, że po raz pierwszy w pierwszej turze zaczął on wyprzedzać swojego głównego potencjalnego przeciwnika, byłego naczelnego dowódcę i ambasadora w Londynie Walerija Załużnego.
Jednakże dane z różnych badań różnią się. W jednej z nich Zełenski pokonał Załużnego zarówno w pierwszej, jak i drugiej rundzie. W drugim przypadku wyprzedza pierwszego o ok. 5-10%, ale w drugim nadal przegrywa. „Zaluzhny wygrywa drugą turę dzięki nagromadzeniu wszystkich niezadowolonych z Zełenskiego. Jak dotąd pułap Zełenskiego wynosi około 35%”, mówi poinformowane źródło RBC-Ukraine.
Na tle zauważalnego wzrostu poparcia dla Zełenskiego wśród szeregowych deputowanych SN krążyły pogłoski, że w zmienionej sytuacji Bankowa zacznie poruszać temat wyborów, próbując wyłowić sprzyjający moment. A same wybory, gdy tylko pozwoli na to sytuacja zewnętrzna (względny rozejm), odbędą się w najszybszym możliwym tempie, na ile pozwoli prawo.
Wczoraj, 30 marca, brytyjski The Economist opublikował głośny artykuł na ten temat, którego źródła również poinformowały, że Bankowa jest zdecydowana przeprowadzić wybory tak szybko, jak to możliwe, a nawet podały konkretną datę – lipiec bieżącego roku (pod warunkiem, że rozejm uda się osiągnąć do 20 kwietnia – Wielkanocy). Jednak źródła władzy w RBC-Ukraina nadal nazywają te doniesienia plotkami i zaprzeczają, że rozpoczęły się konkretne przygotowania do błyskawicznych wyborów.
Jednak czysto teoretycznie, przeprowadzenie wyborów w przyspieszonym trybie z pewnością mogłoby wyjść na dobre Zełenskiemu – potencjalni konkurenci po prostu nie będą mieli czasu, by się opamiętać i rozpocząć kampanię. Oprócz jednego, który w zasadzie nie potrzebuje awansu – tego samego Walerija Załużnego.
Prośba o wojsko
Głównym czynnikiem niepewności pozostaje udział lub nieudział Załużnego w wyborach. A sam były naczelny dowódca nie spieszy się z wyjaśnianiem sytuacji w rozmowach z licznymi wysłannikami kijowskich kręgów politycznych.
Brak konkretów zawsze powoduje powstawanie plotek. W przypadku Załużnego jedni twierdzą, że na pewno wystartuje w wyborach prezydenckich, inni, że skłania się ku wyborom do Rady na czele sił politycznych Zełenskiego, a jeszcze inni twierdzą, że Załużny w ogóle nie wystartuje w wyborach – właśnie ze względu na swoje ostatnie notowania.
Faktem jest, że na tle obecnego kryzysu w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi i ciągłych problemów, jakie administracja Trumpa stwarza Ukrainie, były naczelny dowódca – w przeciwieństwie do Zełenskiego, który znajduje się w centrum wydarzeń 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu – nie wyróżnił się szczególnie. Dzień po skandalu w Gabinecie Owalnym Zaluzhny opublikował zdjęcie siebie i Zełenskiego ściskających sobie dłonie, a kilka dni później wygłosił przemówienie o zniszczeniu „starego porządku świata”. I to w zasadzie tyle.
Prawdopodobnie wskutek fizycznej nieobecności na Ukrainie były głównodowodzący przestał być istotny w życiu kraju. I nawet przy obecnym poziomie rozwoju technologicznego było to chyba nieuniknione.
Istnieje jednak inna opinia na ten temat. „Nigdy nie wybieraliśmy prezydentów racjonalnie. Właściwie, teraz nie ma już alternatywy poza Zaluzhnym, władze całkowicie oczyściły pole. A Zaluzhny chłonie poczucie nadziei, a ludzie zawsze potrzebują nadziei. Tak jak Juszczenko w swoim czasie” – argumentuje jeden z deputowanych opozycji. Co więcej, Załużny ma gotową formułę, bardzo atrakcyjną dla wielu Ukraińców, z którą można pójść na dowolne wybory: bez względu na to, jak trudno będzie nam, na pewno nie będziemy się wstydzić.
Sam Zaluzhny, zapytany przez RBC-Ukraine o komentarz do plotek, że może kandydować do urzędu z ramienia partii Zełenskiego lub że mógł w ogóle nie brać udziału w wyborach, odpowiedział następująco: „Moja odpowiedź w tej sprawie się nie zmieniła. Podczas gdy trwa wojna, wszyscy musimy pracować nad ratowaniem kraju, a nie myśleć o wyborach. Nie komentuję różnych plotek”.
W każdym razie nisza wojska w polityce nie pozostanie pusta. Mogłaby ją zająć dopiero co utworzona partia Kiryła Budanowa, potencjalny projekt wojskowy z 3. brygady szturmowej (obecnie już korpusu) lub brygady „Azow” dowodzonej przez Denisa Prokopenkę. Żaden z nich nie zadeklarował zamiaru wejścia do polityki, choć obecne sondaże dają im spore szanse.
Problemy wyborcze
W każdym razie, zgodnie z utrwalonym poglądem politycznym, najpierw odbędą się wybory prezydenckie, a dopiero potem wybory parlamentarne. Jednocześnie wybory lokalne, jak twierdzą zarówno rząd, jak i opozycja, mogą odbyć się zgodnie z planem – jesienią tego roku, zgodnie z planem. Mogłyby stać się swego rodzaju testem, na ile Ukraina jest w obecnych warunkach w stanie przeprowadzić wybory i rozwiązać związane z nimi problemy.
Lista problemów jest znana od dawna i może między innymi zniweczyć plany przeprowadzenia wyborów prezydenckich w trybie błyskawicznym, jeśli mimo wszystko podjęto by próbę realizacji takich pomysłów. Panuje kompletny chaos w kwestii rejestrów wyborców (po prostu nie wiadomo, gdzie i ilu Ukraińców mieszka po masowych migracjach wojennych), zniszczona infrastruktura, wojskowi i uchodźcy głosują za granicą itd.
Biorąc pod uwagę fakt, że miliony wyborców przebywa obecnie za granicą, ich głosy mogą potencjalnie całkowicie odmienić każdy scenariusz wyborczy. Ale nawet w czwartym roku trwania wielkiej wojny nie znaleziono żadnego realnego rozwiązania, które technicznie umożliwiłoby im głosowanie.
„Wiele osób twierdzi, że powinniśmy dać tym ludziom możliwość głosowania w każdym przypadku, ponieważ są naszymi ludźmi. Ale myślę, że nikt nie będzie za nimi gonił” – mówi wpływowy poseł z Servant of the People. Faktem jest, że chociaż przeprowadzenie badań społecznych wśród uchodźców jest technicznie niemożliwe, to jednak ogólna opinia jest taka, że są oni w większości krytycznie nastawieni do obecnego rządu. Co oczywiście zmniejsza ich motywację do poszukiwania bardziej wyrafinowanych rozwiązań wyborczych.
Ośrodek dla uchodźców w Polsce (Zdjęcie: Getty Images)
Nawet Centralna Komisja Wyborcza nie ma pojęcia, jak rozwiązywać problemy techniczne związane z wyborami, chociaż niektórzy posłowie na to liczyli. Ale stanowisko Centralnej Komisji Wyborczej podczas niedawnej rozmowy z posłami sprowadzało się do jednego: jakąkolwiek ustawę wyborczą przyjmiemy, tak właśnie wszystko zorganizujemy – mówi jeden z posłów partii rządzącej.
Oczywiście, termin wyborów prezydenckich jest całkowicie powiązany z rozmowami pokojowymi i możliwością zawarcia rozejmu/pokoju – nikt nie będzie głosował w trakcie aktywnej fazy wojny, w tej kwestii panuje konsensus.
W rezultacie w najlepszym przypadku wybory prezydenckie, jako najprostsze (niewielu kandydatów, jedna tura głosowania w całym kraju), najprawdopodobniej odbędą się jesienią, podczas gdy wybory parlamentarne mogą zostać przesunięte na przyszły rok. Za kulisami mówi się już o marcu 2026 roku.
Mimo że perspektywy wyborów są wciąż zupełnie niejasne, wciąż trwają do nich tajne przygotowania. Choć powoli, to jednak mało kto chce od czasu do czasu poważnie inwestować w wybory, a potem czekać w nieskończoność na zwrot z inwestycji.
Czego dotyczy Europejska Solidarność?
Najbardziej widoczna siła opozycyjna, Europejska Solidarność, skupiła się ostatnio na dwóch obszarach: walce z sankcjami wobec swojego lidera Petra Poroszenki oraz krytyce sposobu, w jaki rząd prowadzi negocjacje z Amerykanami.
Nieoczekiwane wprowadzenie sankcji przeciwko Poroszence nie wywołało w Europie tak wielkiego poruszenia, jak najwyraźniej spodziewali się jego współpracownicy. I nie ma w tym nic zaskakującego – w Unii Europejskiej jest obecnie zbyt wiele innych zmartwień, a wszelka krytyka Ukrainy w obecnych warunkach geopolitycznych wydaje się Europejczykom nie na miejscu. UE kontynuuje jednak walkę na froncie wewnętrznym i zebrała 145 tysięcy podpisów pod petycją o zniesienie sankcji wobec byłego prezydenta.
Jak powiedziało RBC-Ukraina źródło z jego frakcji, sankcje i naciski karne na Poroszenkę mogą mieć kilka celów: ostatecznie pozbawienie byłego prezydenta majątku, utrudnienie mu finansowania wyborów, a także po prostu zajęcie jego czasu i energii walkami w sądach, zamiast czysto politycznej działalności. W jego partii opcja, w której przywódca UE ostatecznie trafi za kratki w jednej ze spraw, jest uważana za całkiem prawdopodobną – i zgadzają się z nią rozmówcy publikacji ze Sługi Ludu.
Ponadto Europejska Solidarność jest przekonana, że na najważniejszym torze polityki zagranicznej, czyli w negocjacjach z Amerykanami na temat pokoju i zawieszenia broni, rząd popełnia błąd za błędem, co ostatecznie doprowadzi Ukrainę do ślepego zaułka. „Zamrożenie, do którego wszystko zmierza, będzie oczywiście gorsze, pod każdym względem, niż porozumienia mińskie dla nas. A rząd krytykował Mińsk tak wiele razy na przestrzeni lat, że ta opcja jest dla nich bardzo wyzwalająca” – argumentuje poseł UE.
Co dzieje się w „Batkiwszczynie”
Szereg rozmówców z różnych sił politycznych, zarówno z rządu, jak i z opozycji, jednogłośnie zapewniło RBC-Ukraina, że temat wyborów na Ukrainie najaktywniej promuje Julia Tymoszenko. Podobno przeszukiwał salę, by znaleźć rozczarowanych deputowanych innych sił i proponować im przyłączenie się do Batkiwszczyny. Sama partia twierdzi, że jest gotowa rozważyć kandydatury, jeśli się pojawią, ale nie próbuje nikogo „przekupywać”.
„Zgodnie z porozumieniami zawartymi między siłami politycznymi w ramach „Dialogów Jeana Monneta”, głosowanie może się odbyć nie wcześniej niż sześć miesięcy po zniesieniu stanu wojennego. Inną ważną kwestią w tym zakresie jest finansowanie. Według przedstawionych nam obliczeń przeprowadzenie jednych wyborów będzie kosztowało około 3,5 mld hrywien. Naszym zdaniem, aby zaoszczędzić pieniądze, należy przeprowadzić jednocześnie trzy wybory – prezydenckie, parlamentarne i lokalne” – mówi RBK-Ukraina jeden z przedstawicieli „Batkiwszczyny”.
Jednak kwestia oszczędności w tym przypadku jest drugorzędna, a władze na pewno nie zgodzą się na przeprowadzenie trzech wyborów naraz – jest to zbyt ryzykowne. Jeżeli Rosja zdecyduje się na złamanie zawieszenia broni i rozpocznie nową ofensywę w przededniu głosowania, trudno sobie nawet wyobrazić skalę wewnętrznego chaosu politycznego.
Julia Tymoszenko (fot. Getty Images)
Jednocześnie szereg rozmówców publikacji na arenie politycznej zauważa, że w ostatnim czasie „Batkiwszczyna” zbliżyła się do Bankowej i synchronizuje swoje działania i oświadczenia z PO. Dyskusja na ten temat stała się szczególnie głośna po tym, jak Tymoszenko stanęła w obronie Zełenskiego, gdy Trump nazwał go „dyktatorem”. Warto jednak zauważyć, że w tym czasie również inni politycy wypowiadali się poparciu dla prezydenta Ukrainy. Sama Batkiwszczyna zaprzecza, jakoby miała coś wspólnego z Urzędem Prezydenta i twierdzi, że jest gotowa wesprzeć Zełenskiego, jeśli podejmie „właściwe kroki”. W tym samym czasie za kulisami krążą plotki, że Tymoszenko rzekomo może zostać „premierem przejściowym”. Ale nietrudno zgadnąć, kto je rozprowadza.
Co słychać w partii Dmitrija Razumkowa i jak żyje UDAR Kliczki?
Pole wyborcze Tymoszenko w pewnym stopniu pokrywa się z polem wyborczym byłego przewodniczącego Rady Najwyższej Dmytra Razumkowa, którego notowania są obecnie na poziomie progu przejścia. Jak podaje SN, zaraz po usunięciu Razumkowa ze stanowiska przewodniczącego w październiku 2021 r. na szczeblu lokalnym utworzyła się wokół niego regionalna sieć różnych niezadowolonych „sług”, którą teraz rzekomo próbuje przywrócić. Ponadto były przewodniczący i jego współpracownicy ostatnio dużo podróżowali po regionach, co przyczyniło się do pojawienia się plotek na temat ich przygotowań do wyborów.
„Plotki, że podjęliśmy jakieś przygotowania do wyborów, można wytłumaczyć tylko naszymi ostatnimi wyjazdami do regionów zachodnich. Naprawdę była tam delegacja pięciu posłów. Ale to nie jest związane z przygotowaniami do wyborów – po prostu na zmianę jeździmy do regionów frontowych i tylnych” – mówi RBK-Ukraina jeden z posłów z ekipy Razumkowa.
Coraz intensywniej trwają rozmowy na temat jego przyszłości i formy jego uczestnictwa w polityce oraz w zespole mera Kijowa Witalija Kliczki, który ostatnio został mocno nadwyrężony przez sprawy karne. Obecnie działalność publiczna UDAR-u skupia się na fundacji charytatywnej Ukraińska Drużyna. Jednak źródło zbliżone do burmistrza twierdzi, że mało prawdopodobne jest, aby UDAR przeszedł podobną zmianę nazwy.
„Nasz bazowy scenariusz zakłada, że negocjacje zakończą się fiaskiem i w tym roku nie będzie wyborów. A w przypadku wyborów lokalnych – jeśli nie odbędą się zgodnie z planem – są pewne niuanse. Ponieważ prawo reguluje legitymację prezydenta i Rady po upływie ich kadencji w stanie wojennym, ale nie reguluje uprawnień organów lokalnych” – mówi Kliczko.
Ustawa stanowi, że w czasie stanu wojennego nie mogą odbywać się wybory do rad lokalnych, burmistrzów ani prezydentów miast. Nie ma jednak nigdzie wzmianki o tym, że mogą oni nadal sprawować swoje uprawnienia do czasu nowych wyborów, tak jak to jest przewidziane w przypadku prezydenta i parlamentu.
Okazuje się, że kadencja wszystkich obecnych władz lokalnych kończy się w grudniu tego roku. Jeśli jesienią nie odbędą się kolejne wybory lokalne, a Rada do tego czasu nie przedstawi jakiejś formuły prawnej, która zapewni ich legalność, Bankowa będzie musiała powołać administrację wojskową na szczeblu lokalnym. A to niesie ze sobą pewne ryzyko dla samorządu lokalnego, mówi źródło zbliżone do Kliczki.
Vitali Klitschko (Zdjęcie: Getty Images)
Przedstawiciele świata polityki twierdzą, że mer Kijowa próbuje po raz kolejny nawiązać horyzontalne relacje z różnymi lokalnymi elitami, na przykład z Borysem Fiłatowem z Dniepru i byłym premierem Wołodymyrem Hrojsmanem, który tradycyjnie ma silną pozycję w obwodzie winnickim. Jednak źródło bliskie Kliczce twierdzi, że podobna struktura była istotna pięć lat temu, kiedy narodził się pomysł utworzenia „partii merów” – ale się nie powiodła. „Teoretycznie nie można tego wykluczyć w przyszłości. Ale na razie nie ma żadnych bieżących negocjacji z nikim” – mówi.
Przyszłość obozu biało-niebieskiego
Dawna partia opozycyjna Platforma – Za Życiem, której pole wyborcze nie zniknęło mimo wszystkich wydarzeń ostatnich lat, również myśli o powrocie do polityki na kolejny okres. Ale nie ma jeszcze pewności co do ich przyszłości w tym miejscu.
Wcześniej przyznali, że mogą wziąć udział w wyborach parlamentarnych, tworząc warunkowo nową partię, na której czele stanąłby jeden z obecnych deputowanych, Jurij Pawlenko.
„Pawlenko jest również aktywnym wojskowym, ma opinię polityka proukraińskiego. Ale jego awansowanie zajmie dużo czasu. Więc najprawdopodobniej, jeśli taka partia istnieje, będzie kierowana przez Bojkę” – mówi źródło w dawnej „Platformie”.
Niepewność polityczna tzw. obozu „biało-niebieskich” wiąże się nie tylko z tym, jakie będą sympatie i żądania społeczne na początku kampanii wyborczej, ale także z tym, kiedy te wybory się w zasadzie odbędą.
„Mimo że proces negocjacyjny wydaje się teraz przeciągać, później wszystko może pójść znacznie szybciej. Dlatego skłaniam się ku przekonaniu, że dojdziemy do jakiegoś zawieszenia broni w dość niedalekiej przyszłości. Co więcej, myślę, że gdzieś od maja zobaczymy ożywienie procesów przedwyborczych” – mówią w byłym OPZZh.
Według ich szacunków pierwsze wybory – prezydenckie i parlamentarne – mogłyby się odbyć jeszcze w tym roku. Będą one jednak miały miejsce między zawieszeniem broni a formalnym zakończeniem wojny, ponieważ Rosja, a wraz z nią Stany Zjednoczone, mogą na to naciskać. W zasadzie ostatnie wypowiedzi Władimira Putina o wprowadzeniu na Ukrainie „zewnętrznej kontroli” w celu przeprowadzenia tam wyborów odpowiadają tej koncepcji.
Jakie zmiany nastąpią w „Słudze Ludu”
Choć partia rządząca również twierdzi, że nie przygotowuje się do wyborów, z pewnością ma pewne plany dotyczące swojej przyszłej listy parlamentarnej. Oczywiście wszystko zależy od tego, czy sam Zełenski ostatecznie pójdzie do wyborów i czy uda mu się je wygrać. Na razie jego otoczenie twierdzi, że Bankowa nie ma „planu B” na wypadek, gdyby wskaźniki oglądalności nadal wskazywały na zwycięstwo Załużnego w drugiej turze.
„Wielu z nas mówi, że w każdym razie warto pójść na wybory, a nawet jeśli ich nie wygramy, to przynajmniej nadać impuls wyborom parlamentarnym i ostatecznie zdobyć dobrą frakcję. Chociaż nie widzę u Bankowej chęci angażowania się w cokolwiek innego niż wygranie” – mówi wpływowy poseł z SN RBC-Ukraine.
„Słudzy ludu” i różne grupy wewnętrzne potwierdzają, że lista partii Zełenskiego w wyborach będzie zbieraniną 5-10 czołowych „sług” obecnej kadencji, ludzi Andrija Jermaka, wolontariuszy i wojskowych, różnych liderów opinii i gwiazd z różnych środowisk. Jeden z rozmówców porównał nawet tę listę do „Naszej Ukrainy” z 2006 r., gdzie w Radzie, obok biznesmenów i „wszelkich przyjaciół”, zasiadali piosenkarze i pisarze.
Posiedzenie Rady Najwyższej (fot. t.me/verkhovnaradaukrainy)
Według znanego posła SN, w najbardziej sprzyjających okolicznościach partia mogłaby osiągnąć 30% poparcia. To z pewnością nie wystarczy, aby uzyskać mono-większość, dlatego będziemy musieli poszukać partnerów. Na razie najbardziej prawdopodobnym jest potencjalny projekt polityczny znanego wolontariusza Serhija Prytuły; tutaj także zbiegają się poglądy różnych „sług”.
Ale główna idea kampanii jest mniej więcej jasna. Obiecywanie zwrotu terytoriów zajętych przez Rosję jest z założenia zadaniem mało wykonalnym w perspektywie krótkoterminowej i średnioterminowej, dlatego partia skupi się na czymś bardziej osiągalnym – przystąpieniu do UE.
„Wprowadzimy was do Unii Europejskiej – to jest w zasadzie jedyny wielki pomysł, który może przyciągnąć ludzi. Tak jak Poroszenko obiecał zakończyć wojnę w 2014 r.” – mówi jeden z posłów SN.
Dodaje jednak, że obecnie kwestia wyborów zeszła na dalszy plan w dyskusjach między posłami; Wszyscy martwią się tym samym, co inni Ukraińcy: jaka będzie nasza przyszłość, jak długo potrwa ten warunkowy pokój lub zawieszenie broni, jakie plany można stworzyć.
Tak naprawdę wciąż nie jest jasne, czy uda się zawrzeć jakiekolwiek trwałe porozumienie pokojowe z agresorami. Albo, jak w Korei, nastąpi trwające dziesięciolecia zawieszenie broni, które potencjalnie może zostać zerwane w każdej chwili.
„I najważniejsze pytanie: czy w ogóle mamy przyszłość?” – podsumowuje poseł partii rządzącej.