Davide Valsecchi, były kierowca GP2, a obecnie ekspert Sky Italia, uważa, że Charles Leclerc musi w pełni wykorzystać tę sytuację, skoro wszystkie oczy zwrócone są na Lewisa Hamiltona, jego nowego kolegę z zespołu. W związku z tym Monegask nie jest już pod tak silną presją, jak jeszcze niedawno, gdy nazywano go „panem Ferrari”.
„Teraz wszyscy mówią o Lewisie, jego zamiłowaniu do pizzy i jego kurtkach w stylu Gianniego Agnellego (byłego szefa koncernu Fiat)” – powiedział Valsecchi w wywiadzie dla Corrierre dello Sport. – Ale Karol odczuwa mniejszą presję; nie jest już uważany za wybrańca losu. Co więcej, w drugiej połowie ubiegłego sezonu prezentował się bardziej równo niż kiedykolwiek wcześniej.
Gdybym był hazardzistą, powiedziałbym, że w składzie znaleźliby się Norris, Leclerc, Verstappen i Hamilton.
Martin Brundle mówił mniej więcej o tym samym w British Sky: „Wygląda na to, że Charles lubi to stanowisko, ponieważ teraz nie skupiamy się na nim, ale na Lewisie, więc jest mniejsza presja. Będzie się uczył od Lewisa i myślę, że Charles jest bardzo dojrzałym profesjonalistą, nie musi nikomu niczego udowadniać i jest po prostu zadowolony, że teraz może wykonywać swoją pracę w spokoju”.
Jak sam Leclerc mówi, widzi to trochę inaczej: „Nie sądzę, żeby tak było, ponieważ w Ferrari nie wyróżnia się żadnego kierowcy, a cały zespół otrzymuje równe wsparcie.
Oczywiście, Lewis ma status legendy w naszym sporcie i teraz poświęca się mu znacznie więcej uwagi, ale jestem z tego powodu całkowicie zadowolony. Rozumiem wszystko doskonale i uważam, że to wszystko jest normalne…”
Źródło