Serbski tenisista Novak Djokovic skomentował swoje zwycięstwo nad Grigorem Dimitrovem w półfinale turnieju Miami Masters
– Ostatnio mówiłeś o serwowaniu, serwowaniu, serwowaniu. Czy nad tym szczególnie pracowałeś w ostatnich miesiącach, aby osiągnąć pewien poziom? Ponieważ 87% pierwszego serwisu w meczu przeciwko Grigorowi jest po prostu niesamowite.
– Nie powiedziałbym, że mój zespół i ja zwracaliśmy szczególną uwagę na serwis przed tym turniejem – do tego stopnia, że wyodrębniliśmy go jako osobną kategorię i pracowaliśmy nad nim oddzielnie od wszystkich innych uderzeń. Myślę, że w tym sezonie serwowałem całkiem nieźle. Być może inne elementy gry nie działały tak dobrze, jak bym sobie tego życzył. Ale podaż była stabilna. Choć oczywiście to, co dzieje się teraz, odbywa się na zupełnie innym poziomie. Nie spodziewałem się, że uda mi się przebić serwis z ostatniego meczu, w którym miałem 83% udanych pierwszych serwisów. Dzisiaj – 87%. Myślę, że popełniłem tylko pięć lub sześć błędów w całym meczu. To naprawdę fantastyczna figurka, na bardzo wysokim poziomie.
Pomaga też to, że korty tutaj są dość szybkie, w porównaniu na przykład do… Cóż, nie gram tutaj od sześciu lat, ale pamiętam, że wtedy nawierzchnia była znacznie wolniejsza. A teraz, gdy masz dobry serwis, możesz zdobyć wiele łatwych punktów po pierwszym serwisie. Po meczu z Timem Henmanem zażartowałem, że teraz rozumiem, jak to jest być Isnerem lub Opelką, gdy maksymalnie wykorzystuje się swój pierwszy serwis. Może nie mają aż tak wielu asów, ale i tak dają ogromną przewagę. Dzięki temu inne elementy gry nie są już tak wymagające, a Ty możesz skupić się na odbiorze piłki i wywierać większą presję na przeciwniku.
Oczywiste jest, że moja gra opiera się na linii końcowej. Przez całą moją karierę moimi głównymi atutami były return i bekhend. To są zdjęcia, które najczęściej pojawiają się w kontekście moich sukcesów. Być może mój serwis był niedoceniany. Ale osobiście zawsze uważałem to za ważne, szczególnie ze względu na precyzję i możliwość trafienia w odpowiednie miejsca. Nigdy nie zależało mi tylko na szybkości – nie było to dla mnie priorytetem. Jasne, przyjemnie jest serwować z prędkością 130 mil na godzinę, ale ja wolę serwować z prędkością 120 mil na godzinę i uderzyć piłkę prosto w strefę – ponieważ to albo pozwala wygrać punkt, albo daje dobrą piłkę przy pierwszym serwisie.
Tak, pracowaliśmy nad dostawą – nie zrozumcie mnie źle – ale poświęciliśmy jeszcze więcej uwagi innym elementom z Andym. Można powiedzieć, że w tym turnieju serwis po prostu „lata”. A to cieszy tym bardziej, że warunki były dziś trudne – wiatr cały czas zmieniał kierunek i wiał wiraże. Mój przeciwnik miał ewidentnie trudności z pierwszym serwisem z powodu tych podmuchów. Wygląda na to, że całkiem dobrze radzę sobie z tym elementem w mojej grze.
– Jesteś teraz o krok od setnego tytułu w swojej karierze. Wiem, że został ci jeszcze jeden mecz do rozegrania, ale sam fakt, że jesteś tak blisko tego wyniku… Ile z tego dzieje się w twojej głowie, jeśli w ogóle?
– Oczywiście, że jest. Od czasu, kiedy zdobyłem swój 99. tytuł – co miało miejsce na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu – zawsze wychodziłem na kort z myślą, że mogę osiągnąć setne zwycięstwo.
Grałem w finale w Szanghaju – byłem blisko. W półfinale także w Australii. I przez cały ten czas starałem się znaleźć taki poziom tenisa, który pozwoli mi walczyć o naprawdę duże tytuły. Szczerze mówiąc, właśnie to robiłem w tym tygodniu. Jestem bardzo zadowolony z przygotowań do turnieju i swojej gry. Nie oddałem ani jednego seta. To jest wspaniała okazja. Zobaczmy, co się stanie za dwa dni.
btu.org.ua