Naprawa elektrowni po ostrzale (zdjęcie: GettyImages) Autor: Ulyana Bezpalko
Rosja i Ukraina oświadczyły, że są gotowe nie ostrzeliwać obiektów energetycznych. Jednak pomimo oświadczeń Putina, kraj agresor nadal każdej nocy terroryzuje ukraińskie miasta „szahidami”. Czy tzw. zawieszenie broni energetycznej działa? To artykuł autorstwa obserwatorki wojskowo-politycznej RBC-Ukraina Ulyany Bezpalko.
TREŚĆ:
- Zawieszenie broni, ale nie do końca
- Co będzie dalej?
Delegacja ukraińska, podczas spotkania z przedstawicielami USA w Dżuddzie 11 marca, zgodziła się na pełne 30-dniowe zawieszenie broni, jeśli Rosja również wyrazi zgodę. Donald Trump miał złożyć tę samą propozycję stronie rosyjskiej. Jednak tydzień później, po osobistej rozmowie Putina i Trumpa, żądanie USA całkowitego zawieszenia broni zostało przyćmione szerszym sformułowaniem i skromniejszymi „sukcesami”.
W komunikacie Białego Domu wydanym po rozmowie stwierdzono, że „krok w stronę pokoju rozpocznie się od zawieszenia broni w kwestiach energetycznych i infrastrukturalnych”. Sam Trump napisał o zgodzie Moskwy na „natychmiastowe zawieszenie broni w kwestiach energetycznych i infrastrukturalnych”.
Jednakże w komunikacie prasowym Kremla stwierdzono, że Putin jest gotowy na „wzajemną rezygnację z ataków na okres 30 dni” jedynie „na obiekty infrastruktury energetycznej” i rzekomo natychmiast wydał odpowiedni rozkaz swoim wojskom. Wołodymyr Zełenski zgodził się również zaprzestać ataków na rosyjskie obiekty energetyczne.
W Waszyngtonie postanowiono przedstawić to wszystko jako kolejne „zwycięstwo”, mimo że Rosja co noc atakuje regiony Ukrainy setkami „szahidów”, ich modyfikacjami i fałszywymi celami – „ślepakami”.
Zawieszenie broni, ale nie do końca
Rosyjskie ataki dronów dalekiego zasięgu trwają codziennie od września. Moskwa kilkakrotnie przeprowadzała serię łączonych ataków, wystrzeliwując jednocześnie bezzałogowe statki powietrzne i rakiety w kierunku regionów Ukrainy. Ostatni taki atak agresor przeprowadził 7 marca.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy Rosja udoskonaliła taktykę ataków dronów. Wróg wysyła rój dronów – zarówno bojowych, jak i pozorujących – na jeden cel, aby przeciążyć ukraińską obronę przeciwlotniczą. Jednocześnie zbliżając się do celu, drony te wykonują manewry zależne od wysokości – czasami lecą za wysoko, czasami za nisko, w efekcie czego znikają z radarów. Jednocześnie Rosjanie mogą wystrzelić 100-200+ tych bezzałogowych statków powietrznych w ciągu jednej nocy. Wszystko to sprawia, że trudno jest je obalić.
Jeśli w grudniu ostrzał wroga koncentrował się na obiektach zajmujących się wytwarzaniem i przesyłem energii elektrycznej, to od stycznia uwaga wroga przesunęła się w stronę ukraińskiego systemu przesyłu gazu.
Jednak źródła RBC-Ukraina w kręgach wojskowych twierdzą, że od 19 marca, po rozmowie Trumpa z Putinem, rosyjskie rakiety i drony nie zaatakowały ukraińskich obiektów energetycznych. A Ukraina, po tym jak Zełenski zgodził się na „rozejm energetyczny”, również nie uderzyła w rosyjską energię, w tym w rafinerie ropy naftowej.
Siły Obronne systematycznie atakują rosyjskie rafinerie ropy naftowej od co najmniej roku. Z jednej strony, aby pozostawić armię okupacyjną bez paliwa, a z drugiej, aby ograniczyć możliwości Kremla w zakresie finansowania agresywnej wojny.
„Wygląda na to, że Rosjanie nie atakowali energią od prawie tygodnia. Nie odnotowano żadnych takich ataków od 19 marca. Zobaczymy, jak to się potoczy, ponieważ jak dotąd nie zostało to nigdzie odnotowane w żaden sposób” – powiedziało jedno ze źródeł.
Skutki rosyjskiego ataku rakietowego na Sumę 24 marca (zdjęcie: Suspilne Sumy)
Jeśli monitorujemy informacje o atakach rosyjskich i ukraińskich, to nie było żadnych publicznych wzmianek (nie ze strony rosyjskiego Ministerstwa Obrony, ale ze źródeł wiarygodnych) o zniszczeniu obiektów energetycznych ani tutaj, ani w Rosji po rozmowie Trumpa z Putinem i późniejszym oświadczeniu Zełenskiego.
Aktualizacja: Jednocześnie, według doradcy prezydenta Dmitrija Litwina, od 18 marca odnotowano 8 potwierdzonych rosyjskich ataków na ukraińskie obiekty energetyczne. Według Litwina Rosja od tego czasu atakowała ukraińskie obiekty energetyczne bombami, dronami szturmowymi i dronami FPV.
Nie powstrzymuje to jednak Moskwy przed dalszym terroryzowaniem Ukrainy każdej nocy za pomocą setek „szahidów” i atakowaniem innych celów. Według publikacji, większość rosyjskich dronów dalekiego zasięgu w ciągu ostatniego tygodnia była wymierzona w obiekty wojskowe, lotniska, linie kolejowe i obiekty przemysłu obronnego.
Jednocześnie nie zanotowano znaczących zmian w liczbie „szahidów” zwolnionych w ciągu ostatniego tygodnia. Co więcej, według doniesień RBC-Ukraina, Rosja otworzyła już trzy nowe bazy do startów bezzałogowych statków powietrznych – wszystkie w rejonie Primorsko-Achtarsk, oprócz siedmiu już działających. Mogłoby to umożliwić agresorowi zwiększenie liczby wystrzelonych „szahidów” w trakcie jednego ataku, czyli w ciągu jednego dnia lub nocy.
Oczywiste jest, że nie wszystkie rosyjskie drony latają precyzyjnie i według właściwych współrzędnych, dlatego czasami atakują ukraińskie cele cywilne. Choć z całą pewnością nie można wykluczyć, że poszczególne ataki mają charakter czysto terrorystyczny i są wymierzone konkretnie w budynki cywilne.
Co będzie dalej?
Warto zauważyć, że tak zwany rozejm energetyczny obowiązuje obecnie „domyślnie” – zawieszenie broni w sektorze energetycznym i monitorowanie jego przestrzegania nie zostały nigdzie udokumentowane ani uzgodnione. Nawet po rozmowach USA z Ukrainą i Rosją w Arabii Saudyjskiej, które odbyły się niedawno, oświadczenia stron dotyczące strajków w sektorze energetycznym są rozbieżne.
Biały Dom oświadczył, że będzie współpracować z nami i Rosją w celu opracowania mechanizmu zakazującego ataków na obiekty energetyczne. Przedstawiciele ukraińskiego rządu poinformowali, że zgodzili się „wprowadzić w życie porozumienia o całkowitym zakazie ataków na infrastrukturę energetyczną Ukrainy i Rosji”.
Według prezydenta Zełenskiego zawieszenie broni w sektorze energetycznym wejdzie w życie natychmiast po oświadczeniu Stanów Zjednoczonych. Kreml poinformował, że Rosja i Stany Zjednoczone „zgodziły się opracować środki zakazujące ataków na obiekty energetyczne w Rosji i na Ukrainie na okres 30 dni, począwszy od 18 marca 2025 r.”
Jednocześnie Zełenski powiedział, że Kijów przekazał Amerykanom listę obiektów energetycznych, wobec których powinno zostać zastosowane moratorium na strajki. Kreml opublikował także listę obiektów energetycznych, których nie można zaatakować, rzekomo uzgodnioną z USA. Są to rafinerie ropy naftowej, rurociągi naftowe i gazowe, obiekty do magazynowania gazu, elektrownie jądrowe, elektrownie cieplne, elektrownie cieplne, podstacje, transformatory, rozdzielacze i zapory elektrowni wodnych.
Obok kwestii ataków na sektor energetyczny, strony poruszyły również kwestię bezpieczeństwa na morzu. W tej kwestii nie ma już żadnej jasności. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Ukraina oświadczyły, że zapewnią bezpieczeństwo żeglugi na Morzu Czarnym, w szczególności w przypadku statków handlowych.
Jednocześnie Siły Obronne samodzielnie zapewniają bezpieczeństwo i funkcjonowanie korytarza zbożowego już od ponad półtora roku. Dla Ukrainy istotny byłby zakaz ataków Rosji na nasze porty, obecność na Morzu Czarnym uzbrojonych lotniskowców rakietowych i samolotów taktycznych uzbrojonych w rakiety. I nadal nie wiadomo, czy w tej sprawie poczyniono jakiekolwiek postępy.
Jeśli podczas poprzedniego spotkania Ukraina i USA omawiały kwestię całkowitego zawieszenia broni, tym razem dyskusja dotyczyła wyłącznie bezpieczeństwa energetycznego i morza (zdjęcie: mfa.gov.ua)
Kreml z kolei postawił własne warunki zapewnienia bezpieczeństwa na Morzu Czarnym – dotyczą one złagodzenia sankcji wobec rosyjskiego sektora rolnego i produkcji nawozów. Moskwa twierdzi, że chce w szczególności przywrócenia rosyjskiego eksportu produktów rolnych i nawozów, zniesienia sankcji wobec Rosselkhozbanku i powrotu banku do systemu SWIFT. Żądania te w istocie pokrywają się z ultimatum, jakie wysunęła Rosja, domagając się kontynuacji funkcjonowania korytarza zbożowego latem 2023 roku.
Najbliższe dni pokażą, w jakim stopniu Kreml będzie przestrzegał określonych zobowiązań – nie wobec Ukrainy, ale przede wszystkim wobec Stanów Zjednoczonych. Ostatnie dni pokazały, że droga do całkowitego zawieszenia broni, a tym bardziej do ewentualnego zakończenia wojny Rosji z Ukrainą, nie będzie szybka.
Putin na wszelkie możliwe sposoby okazuje Trumpowi gotowość do zawieszenia broni. I być może nie jest w tym nieszczery, skoro nie może oprzeć się wrażeniu, że wojna utknęła w martwym punkcie i żadna ze stron nie jest w stanie dokonać znaczących przełomów na froncie. Ale Putin, w przeciwieństwie do Trumpa, nie spieszy się z zakończeniem walk. I tak rosyjski dyktator początkowo spełnia oczekiwania amerykańskiego prezydenta, który chciał ogłosić szybkie zwycięstwa, oferując mu w zamian małe „sukcesy” w zamian za uległość Waszyngtonu.
„To tak, jakby Putin marynował Trumpa, schlebiał mu i grał na jego ego. Daje mu powód, żeby w częściach mówił, że osiągnął to i tamto. A jednocześnie wysuwa żądania, żeby było więcej, na przykład: jesteśmy gotowi na całkowite zawieszenie broni, ale na takich i takich warunkach. I Trump zaczyna myśleć. To prawda, w amerykańskiej administracji nie ma głupich ludzi. Pytanie, kiedy ich cierpliwość do grania w tę grę się skończy i zaczną wywierać presję na Rosję” – argumentował jeden z poinformowanych rozmówców RBC-Ukraina.
W tej rozgrywce Kremla nadal istnieje poważne zagrożenie dla Ukrainy – w efekcie Moskwa może dostać wszystkie „marchewki”, podczas gdy Kijów pozostanie tylko „kij”. Sprawiedliwy podział „marchewek” i „kija” będzie oczywiście kluczowym zadaniem dla ukraińskiej, europejskiej i amerykańskiej dyplomacji w nadchodzących miesiącach. Biały Dom powinien już zrozumieć, że Ukraina raczej nie zgodzi się na wszystkie możliwe ustępstwa z jej strony, żeby Putin mógł nazwać to „zwycięstwem”, a Trump „końcem wojny”.