W ostatnich latach termin „chinazes” stał się częścią codziennego języka wielu Ukraińców. Sformułowanie to powstało w odpowiedzi na masową popularyzację chińskich towarów na rynku ukraińskim, zwłaszcza po wybuchu wojny na pełną skalę, kiedy import z innych krajów uległ dalszemu ograniczeniu.
Informację tę podaje URA -Inform.
„Chinazes” to neologizm łączący słowa „Chiny” i „tutaj”, podkreślający dostępność chińskich produktów. Jego użycie stało się swego rodzaju memem ilustrującym realia gospodarcze, gdzie chińskie towary zajmują lwią część półek w sklepach i na targowiskach.
Rosnącą popularność chińskich towarów tłumaczy się kilkoma czynnikami: ich przystępnością cenową, ekspansją kanałów logistycznych oraz spadek wolumenu produkcji krajowej na Ukrainie. Termin ten stał się symbolem tego, jak szybko gospodarka i życie codzienne dostosowują się do nowych warunków.
Na poziomie codziennym wyrażenie to nabrało wydźwięku emocjonalnego. Używa się go zarówno ironicznie, jak i neutralnie. Na przykład sformułowanie „No cóż, to Chińczycy” może służyć jako uzasadnienie wyboru opcji budżetowej lub jako krytyka jakości produktu.
Eksperci uważają, że stosowanie takich neologizmów nie tylko odzwierciedleniem obecnej sytuacji, ale także wskaźnikiem tego, jak społeczeństwo ukraińskie postrzega wyzwania gospodarcze. Pytanie brzmi, jak zmieni się znaczenie słowa „chinazes” w obliczu przyszłych zmian gospodarczych i politycznych.
Ponadto okazało się, jakie niepopularne decyzje czekają Ukraińców.