Kandydaci na szefa Białego Domu, wiceprezydent Demokratów Kamala Harris i republikanin Donald Trump spotkali się dzień wcześniej na pierwszej debacie, nie zapominając o omówieniu sprawcy wojny na Ukrainie.
11 0
Jak podaje NBN, podając link do oficjalnego kanału Telegramu rosyjskiej agencji propagandowej RIA-Novosti, spiker Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że Moskwie nie podobało się podkreślanie „postaci” rosyjskiego dyktatora Władimira Putina podczas okres wewnętrznej walki politycznej w USA, czyli wyścigu prezydenckiego.
Sądząc ze słów Pieskowa, Kreml nie monitorował bezpośrednio retoryki w debatach kandydatów Donalda Trumpa i Kamali Harris, ale rosyjska elita zdążyła zapoznać się z wypowiedziami opublikowanymi w mediach zagranicznych.
Moskwa zwróciła w szczególności uwagę na to, że „obaj kandydaci wspomnieli o naszym prezydencie” i kraju agresorze. Stanowisko amerykańskich polityków okazało się dla Kremla dość jasne – Stany Zjednoczone rzekomo w dalszym ciągu utrzymują „negatywny, nieprzyjazny stosunek” do Federacji Rosyjskiej.
Przykładowo nazwisko Putina stało się „jednym z instrumentów wewnętrznej wojny politycznej w Stanach Zjednoczonych”, co rosyjskiej elicie „naprawdę się to nie podoba”, ale wciąż ma nadzieję, że „zostawią naszego prezydenta w spokoju”.
Wcześniej pisaliśmy o tym, że Pekin pozostanie wierny swemu planowi;koniec wojny na Ukrainie.