Największe protesty od wojskowego puczu miały miejsce w Mjanmie. W sobotę 6 lutego, mimo powszechnej ingerencji w Internet, ludzie domagali się uwolnienia prezydenta.
O tym informuje BBC News.
Tysiące ludzi domagało się uwolnienia prezydenta Win Myint i liderka Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) Aung San Suu Kyi, która przed puczem była de facto przywódczynią państwa.
Już wczesnym rankiem odbył się marsz protestacyjny niedaleko uniwersytetu w największym mieście kraju, Rangunie, w którym uczestniczyło około 3 tys. osób. Policja zablokowała ulice na terenie uniwersytetu i ustawiła armatki wodne.
Protesty w centrum Rangunu trwały do wieczora, generalnie przebiegały spokojnie. Kierowcy samochodów wyrazili solidarność z demonstrantami.
Co najmniej 2000 osób wzięło udział w proteście w drugim co do wielkości mieście kraju, Mandalay, domagali się też uwolnienia więźniów politycznych i przywrócenia władzy władzom legalnego rządu.
Demonstranci wręczali policji róże i butelki wody pitnej, wzywając ich do wspierania ludzi, a nie nowego reżimu.
Przypomnijmy, że w Mjanmie wojsko ogłosiło stan stanu wyjątkowego w kraju na rok. W całym kraju występują problemy z komunikacją. Prezydent Win Myint i radna stanu Aung San Suu Kyi zostali zatrzymani.
Po tym wydarzeniu w kraju zaczęły mnożyć się wezwania do pokojowego wyrażania sprzeciwu wobec działań wojska, rozpowszechniane w sieciach społecznościowych .