Po wybuchowej premierze na Netfliksie serial „Młodość” szybko stał się sensacją. Wystarczyły trzy tygodnie, aby przykuć uwagę milionów widzów bolesnym tematem – 13-letnim chłopcem podejrzanym o morderstwo uczennicy pod wpływem mizoginicznych treści w Internecie. 15-letni Owen Cooper, który znakomicie wcielił się w rolę Jamiego Millera, od razu stał się gwiazdą.
Jak donosi Plitkar, powołując się na metastronę, Cooper, mimo dużej popularności, szybko powrócił do rzeczywistości: w poniedziałek ponownie usiadł za biurkiem w zwyczajnej szkole na północy Anglii.
„Pierwszy dzień był po prostu szalony, młodsze dzieci nie odstępowały mnie na krok”
– przyznał młody mężczyzna w wywiadzie.
„Wtorek był trochę łatwiejszy – tylko kilka gorączkowych chwil”
– dodaje z uśmiechem.
Stephen Graham, który grał swojego ojca w serialu i był koproducentem projektu, przyznał, że inspiracją do stworzenia Youth były prawdziwe tragedie, jakie wydarzyły się w Liverpoolu:
„Zginęła młoda dziewczyna, a potem nastolatek transseksualny. Jako ojciec byłem pod wrażeniem głębi jego duszy. To zainspirowało mnie do stworzenia serii prowokującej do myślenia”.
Owen Cooper został wybrany spośród ponad 500 kandydatów i od razu oczarował Grahama swoją obecnością:
„Było w nim coś wyjątkowego. Improwizowaliśmy i powiedziałem: „Teraz ja jestem twoim tatą, a ty moim synem”. I zadziałało.”
Cechą charakterystyczną serialu „Młodość” był format: każdy odcinek nakręcono w formacie jednego długiego ujęcia, bez montażu. Graham zastosował tę technikę już w filmie Boiling Point, a Brad Pitt, który został jednym z producentów, zasugerował utrzymanie tego samego stylu. Czy seria będzie kontynuowana? Graham odpowiedział na to pytanie niejednoznacznie:
„To jest kompletna historia. Jeśli będzie nowy sezon, będzie on dotyczył czegoś zupełnie innego”.
„Młodość” to nie tylko serial telewizyjny, to także odzwierciedlenie naszych czasów. I choć twórcy nie spieszą się z ujawnianiem swoich planów, jedno jest pewne: usłyszymy te nazwiska jeszcze nie raz.