Doradca burmistrza Mariupola Petr Andryuszczenko zapowiedział wzrost śmiertelności w mieście tymczasowo zajętym przez wojska rosyjskie od początku inwazji na pełną skalę, wyjaśniając, dlaczego nie ustąpił.
11 0
Na antenie programu telewizyjnego „Jesteśmy Ukrainą” doradca burmistrza miasta poinformował, że w tymczasowo zdobytym Mariupolu śmiertelność wzrosła do 400 osób tygodniowo – podaje NBN.
Urzędnik powiedział reporterom, że przed rozpoczęciem wojny na pełną skalę z Rosją, nawet w czasie pandemii wirusa koronowego podczas dużej fali zachorowań, śmiertelność w Mariupolu wynosiła 150 osób tygodniowo.
Andryuszczenko wyjaśnił, że w liczbach bezwzględnych jest ona 2,5-krotnie wyższa, a w danych statystycznych 7-8-krotnie wyższa niż śmiertelność, która nie maleje w związku z załamaniem się systemu opieki zdrowotnej w okupowanym mieście.
p>
Doradca burmistrza powiedział także, że w różnych szkołach w Mariupolu odnotowano co najmniej dziesięć przypadków cholery. Jednak „wyzwoliciele” wcale nie martwią się tą sytuacją, nie zamierzają wprowadzać kwarantanny. Zamiast tego wróg myślał o wysłaniu dzieci na wakacje, aby ukryć fakty o pojawieniu się niezwykle zaraźliwej choroby.
Urzędnik uważa, że jest za wcześnie, aby mówić o epidemii cholery w mieście, ale nie ma istnieje ryzyko, że choroba nabierze tempa.
Wcześniej Rada Miasta Mariupola opowiadała, jak Rosjanie zmuszają mieszkańców miasta do uzyskania rosyjskich paszportów przed 1 lipca.