Próby zaangażowania UE w proces monitorowania sytuacji w Gruzji przyniosły częściowy sukces w postaci misji obserwacyjnej, nie mającej jednak dostępu do terytoriów separatystycznych. Niemniej w obliczu nie wypełniania przez Rosję naczelnej zasady planu Sarkozy’ego tzn. status quo ante bellum, misja pozostaje najistotniejszym narzędziem hamowania rosyjskiej ekspansji na Kaukazie Południowym.
Tbilisi wykorzystując negocjacje dotyczące rosyjskiego członkostwa w WTO, stara się także wymusić zgodę Rosji na przejęcie kompetencji służb celnych z terytoriów separatystycznych przez urzędników UE. Tym samym zakończył się okres gruzińskiej defensywy, a administracja Prezydenta M. Saakaszwilego znów sięga po narzędzia reintegracyjne w obrębie swoich oficjalnych granic państwowych.
Szansa na wznowienie integracji z NATO
W obliczu wojennej pożogi, która ogarnęła kraj w 2008 roku, najważniejszym celem gruzińskiej dyplomacji – obok zahamowania dalszej rosyjskiej ekspansji i prób reintegracji własnego terytorium – pozostaje akcesja do NATO. Administracja prezydenta M. Saakaszwilego wielokrotnie zwracała uwagę na casus szczytu w Bukareszcie, na którym stwierdzono, że „Gruzja w przyszłości zostanie członkiem Sojuszu.” Po niemal trzech latach od konfliktu z Rosją, proces zapoczątkowany w Bukareszcie ma szanse powrócić na przedwojenne tory.
W wywiadzie dla ukraińskiego „Siegodnia” Saakaszwili stwierdził, że przyszłoroczny szczyt NATO w Chicago przyspieszy integrację Gruzji z NATO. Słowa gruzińskiego prezydenta zostały wypowiedziane w momencie pojawienia się informacji dotyczącej jesiennej wizyty sekretarza generalnego Sojuszu Andersa Fogha Rasmussena w Gruzji. Okraszono je także drobną uszczypliwością skierowaną w stronę Rosji, której Saakaszwili wieszczy rozpad w niedalekiej przyszłości. Czy jednak dobre samopoczucie prezydenta Gruzji ma uzasadnienie?
Czy Sarkozy wesprze aspiracje gruzińskie?
Wizyta Rasmussena to nie koniec zabiegów, które Tbilisi czyni od Wojny Pięciodniowej, by zintegrować się z Zachodem. Uprzednio poruszony już wątek unijny trzeba powiązać także z wizytą w Gruzji prezydenta Francji N. Sarkozy’ego, która planowana jest na jesień br. Podczas niej francuski prezydent z pewnością potwierdzi integralność terytorialną Gruzji, co pośrednio wiąże się z niedawnymi, nieuznanymi przez UE wyborami prezydenckimi w Abchazji.
Saakaszwili, znany ze swojego zadziornego charakteru, wykorzysta prawdopodobnie wizytę „Sarko” do przypomnienia mu o traktacie z Rosją, który sam wynegocjował. Traktatu nie przestrzeganego przez Kreml. Sytuacja ta będzie się jednak zasadniczo różnić od wydarzeń, które zaszły w 2008 roku, wtedy także próbowano wykorzystać wizytę prezydenta Francji w kreowaniu odpowiedniego wizerunku wojny.
Tym razem Sarkozy w obliczu nadchodzących wyborów nad Sekwaną może być jednak wyjątkowo podatny na gruzińskie naciski, choć zwykle absorbuje go jedynie robienie dobrych interesów z Rosją. Rozwiązanie węzła gruzińsko-rosyjskiego, który podczas negocjacji genewskich jeszcze bardziej się zapętlił, doskonale korespondowałoby przecież także z wątkiem libijskim. Prezydent Francji uzyskałby dzięki Libii i Gruzji doskonały, przedwyborczy wizerunek wodza, zwycięzcy i arcy-negocjatora. Projekt ten może przybrać realne kształty także dzięki wycofaniu się z wyborów prezydenckich nad Sekwaną Dominika Strauss-Kahna.
Kontekst rosyjski
Kwestię planów, jakie wobec Gruzji mają Rasmussen, Sarkozy, czy też wykorzystania ich wizyt przez stronę gruzińską należy uzupełnić także analizą obecnej koniunktury w Rosji. Federacja zbliża się nieubłaganie do wyborów prezydenckich oraz olimpiady w Soczi, tym samym wkracza więc w fazę większej dbałości o swój wizerunek międzynarodowy. W dodatku konflikt z 2008 roku w zasadzie wyczerpał rosyjski hard power, dziś ograniczony także unijną wizytą obserwacyjną.
W związku z tym na próby aktywności gruzińskiej związanej z wizytami Rasmussena i Sarkozy’ego, czy też szczytem w Chicago, Moskwa odpowie raczej za pomocą swoich protektoratów – Abchazji i Osetii Południowej. Prawdopodobnie będziemy świadkami politycznego deja vu, wynikającego z braku dostępu misji unijnej do terytoriów separatystycznych. Eskalacja napięcia będzie narzędziem, którym władze rosyjskie poprzez swoich kaukaskich popleczników będą chciały sprowokować Saakaszwilego i kolejny raz stworzyć wrażenie niestabilności i nieprzewidywalności Gruzji.
Najbliższa przyszłość pokaże, którędy podąży wóz historii. Czy będzie to „droga osetyjska”, na wzór dramatycznych wydarzeń z 2008 roku? Czy też może droga wiodąca wprost od Rewolucji Róż ku Chicago?
Artykuł ukazał się w nr 22/2011 "Policy Papers" Fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae