To kolejna deklaracja przedstawiciela węgierskiej partii rządzącej, jasno wspierająca azerskie (i tureckie) stanowisko w sprawie Górskiego Karabachu i stosunków z Armenią. Od czasu, gdy we wrześniu 2012 r. węgierski sąd odesłał do Azerbejdżanu Ramila Safarowa, sprawcę pamiętnego morderstwa na ormiańskim poruczniku Gurgenie Markarianie – stosunki między Erewaniem a Budapesztem są w zasadzie żadne. Nie bacząc na to – Węgrzy (nie tylko z FIDESZ-u, ale i opozycyjnego, nacjonalistycznego JOBBIK-u) mnożą gesty protureckie, niedwuznacznie opowiadając się za osią z udziałem Węgier, Turcji i Azerbejdżanu.
Aktywnie działające Towarzystwo Przyjaźni Azersko-Węgierskiej, którego wiceprezesem jest F. Papcsák stoi zdecydowanie na gruncie rezolucji 822, 853, 874 i 884 Rady Bezpieczeństwa ONZ, a władze węgierskie niedwuznacznie krytykowały Erewań na forum europejskim.
Niezależnie od oceny argumentów podnoszonych przez Węgrów w sprawie tego państwa nieuznawanego – warto docenić konsekwencję Budapesztu, jak i dążenie Węgier do odnalezienia innych niż brukselskie szlaków geopolitycznych. Z pewnością jest to metoda poważniejsza i efektywniejsza, niż polska „polityka wschodnia”.
(karo)