„...Jeśli bym mógł, to sam pojechałbym walczyć. Każdy, kto potrafi zabijać, zobowiązany jest, by pojechać do Syrii. Nie możemy ze spuszczonymi rękami siedzieć i patrzeć, jak mordowani są nasi bracia. Jak może 100 milionów szyitów pokonać 1,7 miliarda sunnitów? To może dziać się tylko dlatego, że sunnici są słabi... Dlaczego mamy pozostawać bezczynni, kiedy w tym czasie Iran wysyła broń i ludzi ?”.
Salaficki propagandzista wyraził skruchę za to, że w czasie wojny izraelsko-libańskiej z lipca i sierpnia 2006 roku poparł Iran i Hezbollach. Żałował również, że „bronił Nasrallacha [szefa Hezbollachu] i jego tyrańskiej partii przed przywódcami religijnymi Arabii Saudyjskiej”.
Komentarz: To nie pierwsza tego typu wypowiedź wpływowego tego szejka, podżegająca do przemocy z wykorzystaniem motywacji religijnych. Jego aktywność wzrasta zawsze, kiedy walczący w Syrii rebelianci wyraźnie tracą inicjatywę strategiczną, przegrywając z wojskami rządowymi. J. Al-Karadawi, traktujący alawitów i szyitów, jako „wrogów większych niż chrześcijanie i Żydzi” odegrał (i wciąż odgrywa) dla koalicji zwolenników „Arabskiej wiosny” niezwykle ważną rolę. Odciąga gniew tysięcy młodych radykałów islamskich od USA [1] i monarchii Zatoki Perskiej kierując go w stronę niekończących się sekciarskich rzezi i pozostających poza kontrola USA liderów politycznych.
Warto wspomnieć o wydaniu w lutym 2011 roku przez J. Al-Karadawiego fatwy, która głosiła, że każdy muzułmański żołnierz, który ma możliwość zabicia lidera Libii Muammara Kaddafiego powinien to zrobić” [2]. Do likwidacji libijskiego przywódcy, przy współudziale lotnictwa NATO, doszło 21 października 2011 r.
2. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,9144620,Wydano_fatwe__zolnierze_maja_obowiazek_zabic_Kaddafiego.html