PiS wyjaśnia wybór Poznania jako lokacji centrum rolą odgrywaną przez instytut w okresie od połowy lat 1940’ do lat 1970’. Dodaje to pikanterii do całej intrygi związanej z utworzeniem ośrodka poświęconego studiom nad Niemcami. Jest pewną ironią losu, że PiS, wrogi komunistycznej przeszłości Polski, odmawiający Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej miejsca w narodowej historii, powołuje się na ten okres. Po drugie, polityka zagraniczna każdego państwa zakłada klasyfikowanie zagranicznych partnerów wzdłuż całego spektrum od przyjaznych po nieprzyjazne. Zakładanie centrów analitycznych, rozwój programów badawczych i uniwersyteckich, wynajmowanie specjalistów jest konsekwencją takiej klasyfikacji. Jedno jest pewne: przyjaciół się nie analizuje, przyjaciołom się ufa. Za to potencjalnym wrogom a nawet zwykłym konkurentom należy się uważnie przyglądać. A stosunek Polaków do Niemców po 1945 r. jest dobrze znany. Późniejsze wydarzenia jeszcze dołożyły systemowy konflikt bloków Wschód-Zachód do już wystarczająco skomplikowanej (łagodnie mówiąc) historii dwustronnych stosunków polsko-niemieckich, stanowiąc kolejny czynnik negatywnego postrzegania przez PRL drugiego z niemieckich państw, RFN.
Po likwidacji PRL i ustanowieniu III Rzeczypospolitej, a następnie po akcesji tego kraju do NATO i UE, wiele osób w Warszawie uwierzyło, że te dwie instytucje wystarczą, aby powstrzymywać Niemcy, które nawiasem mówiąc nie okazywały rewanżystowskich uczuć wobec wschodniego sąsiada. W międzyczasie stało się jednak jasnym, że nie potrzeba czołgów, aby podbić kraj. Niemiecka gospodarka zainwestowała w Polsce do tego stopnia, że zyski niemieckich firm przewyższają te osiągane w Rosji. Niemieckie konglomeraty medialne ustanowiły kontrolę nad polskimi krajowymi i lokalnymi mediami. Niemiecka machina polityczna zwerbowała sporą część warszawskiej sceny politycznej, w tym Platformę Obywatelską, która dwukrotnie z rzędu formowała rząd. Wydawało się, że penetracja Polski przez Berlin jest tak dogłębna, że PiS, który zastąpił PO u władzy, musiałby zerwać te więzy już na samym początku i to raczej bez zbędnych ceregieli. Bolesna reakcja niemieckich polityków na działania PiS wskazuje wyraźnie, że cel tych działań został osiągnięty.
Nowy rząd zaczął analizować sytuację, którą odziedziczył po poprzednikach i doszedł do przykrych wniosków. Wyszło na to, że Polska wie o Zachodzie znacznie więcej, niż Zachód o Polsce. Występując na niedawnej konferencji w Krakowie, poświęconej promowaniu kraju w świecie, historyk i pisarz Adam Zamoyski przyznał, że w młodym wieku natknął się tylko na dwa lub trzy krótkie odniesienia do Polski w anglosaskiej czy francuskiej historii Europy – „czasem Sobieski, czasem Kościuszko”. Zamoyski przypomniał, że Edmund Burke potępił rozbiory Polski w XVIII w., przyznając zarazem, że jej zniknięcie nie zmieniło nic na politycznej mapie Europy. „Tak jakby Polska była na księżycu” – stwierdził A. Zamoyski. Rzeczywiście, obecnie Zachód nie kojarzy Polski z niczym poza dwoma historycznymi postaciami – czasem z Lechem Wałęsą, czasem z papieżem Janem Pawłem II. Kraj równie dobrze mógłby wciąż być na księżycu.
Warszawa chce to zmienić. Problem z tym, że księżyc jest satelitą z własnymi ambicjami. Gdy zbliża się do Ziemi, wzmaga przypływy, powoduje powodzie i inne problemy. Zainicjowanie strategicznych studiów nad Niemcami w kontekście bilateralnych i europejskich stosunków jest jednym z mechanizmów „księżycowego” podejścia, a także świadectwem rosnących obaw dotyczących swojego miejsca w UE. Krakowska strona internetowa "Polonia Christiana" wzięła na serio holenderski pomysł aby ustanowić „małą strefę Schengen” i orzekła, że służyłoby to interesom Niemiec: „Warto zwrócić uwagę na geografię, na państwa uprzywilejowane, predestynowane do bycia sercem Unii, creme de la creme Europy „A” – to (…) Belgia, Holandia i Luksemburg, oraz Niemcy i Austria. (…) Kruszejąca na naszych oczach Unia Europejska zostawi po sobie kilka grup państw. Europa Środkowa z Polską, krajami bałtyckimi i państwami Grupy Wyszehradzkiej oraz Chorwacją i Słowenią jest z racji swojej europejskiej ‘młodości’ i zacofania gospodarczego najbardziej narażona na gospodarczą agresję Wielkich Niemiec”. Na koniec "Polonia Christiana" uważa, że Warszawa musi mieć na uwadze scenariusz możliwej współpracy Berlina i Moskwy.
Polska przygotowuje się na nową geopolityczną konfigurację Europy, oczekując, że Berlin zainicjuje transformację prowadzącą do utworzenia nowych regionalnych bloków, nawet jeśli UE formalnie utrzymałaby swoje zewnętrzne pozory. W świetle tego dążenie Warszawy do bardziej dogłębnej analizy zachodniego sąsiada jest zrozumiałe. Zobaczmy, jak Niemcy na to odpowiedzą.
Link do oryginału: http://regnum.ru/news/polit/2029920.html; przetłumaczono na podstawie angielskiej wersji artykułu (http://southfront.org/poland-eyes-germany-as-a-potential-enemy/).
Fot. bundesligafanatic.com
Przekład: Jan Leder