Zdaniem A. Jaceniuka ustalenia na temat współdziałania opozycji obejmują też dążenia do zniesienia przywilejów deputowanych oraz dekryminalizacji czynów, za które skazano byłą premier Julię Tymoszenko i byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenki. Trzy partie antyprezydenckie chcą też zniesienia reformy emerytalnej, anulowania ustawy językowej oraz zmiany przyjętej we wrześniu ustawy bankowej, ustanawiającej instytucję banku ziemskiego.
Na razie współpraca opozycji daje raczej symboliczne efekty. Bez poparcia „regionalistów” (przy symbolicznej absencji komunistów) nie udałoby się wybrać na wiceprzewodniczącego RN przedstawiciela SWOBODY, kucharza Rusłana Koszulińskiego (poza nim w prezydium parlamentu znaleźli się przedstawiciel PR, przewodniczący Włodymir Rybak i reprezentujący KPU Igor Kałetnik). Problemem mogą być jednak ambicje i przeciwstawne ambicje liderów. Władze „Batkiwszczyny” już zapowiedziały, że kandydatką tej partii w wyborach prezydenckich będzie Julia Tymoszenko. Z kolei W. Kliczko nie ukrywa, że chciałby być wspólnym kandydatem opozycji na mera Kijowa, a już krytykuje władze państwowe za rzekome dążenie do zniesienia samorządu w stolicy. Właściwie tylko zręczności A. Jaceniuka opozycja może zawdzięczać, że w ogóle jest w stanie sformułować jakieś wspólne stanowiska. Nie wiadomo jednak na ile starczy mu zdolności – i cierpliwości by godzić tak różne formacje, tak trudnych polityków i tak niekompatybilne interesy.
(karo)